Przejdź do głównej zawartości

Polecane

Co mnie straszy w Ameryce

 Jesień w Polsce to czas wykopywania ziemniaków, oglądania kolorowych liści, zbierania grzybów i delektowania się dyniowymi przysmakami na stole. Ameryka z kolei ma inne zwyczaje i tradycje w tym okresie. Miałam nieco niepokojące doświadczenie, ucząc się o nich z pierwszej ręki. Słońce szybko zachodzi, dni są krótsze, a popołudniowe spacery często kończą się ciemnością. Tak było, gdy postanowiłam wybrać się na spacer sąsiednimi ulicami, trasą, którą znałam. Obszar był pełen niskich, wielopiętrowych domów. Kiedy spacerowałam, podziwiając liście na drzewach, nie spodziewałam się niczego niezwykłego.  Nagle, gdy zbliżałam się do domu, usłyszałam przerażający głos mówiący: „Widzę cię, nie uciekniesz mi” i tak dalej. Zaskoczona zatrzymałam się w miejscu, spodziewając się, że ktoś wyjdzie z domu. Ku mojemu zaskoczeniu dom był pokryty duchami, pajęczynami, szkieletami i innymi przerażającymi dekoracjami, a głos, który słyszałam, pochodził z upiornej zabawki przypominającej ducha. Wte...

Reklamacja

Całkiem niedawno zapragnęłam mieć suszarkę do włosów. Długo biegałam po ogromnym sklepie zanim znalazłam odpowiedni regał. Suszarek było chyba z milion, do wyboru pod względem koloru, wielkości, firmy i funkcji, a półka z nimi ciągnęła się przez połowę sklepu... brakowało tylko takiej, która w trakcie suszenia przyspieszałaby porost włosów na głowie, albo sama farbowała na wybrany kolor. Po dwóch godzinach, poza zawrotami głowy, miałam wymarzoną suszarkę. Radość moja  nie trwała długo, bo suszarka po kilku tygodniach podmuchała mi na „do widzenia” i padła. Ale nie, żeby tak nagle, najpierw zaczęła wydawać dziwne dźwięki terkocząc jak traktor, później buczała, by ostatecznie zamilknąć.
Czupryny na głowie jakoś szalenie bujnej nie mam – mysi ogon jest grubszy. Raczej więc jej nie wyeksploatowałam. Byłam dla niej naprawdę bardzo miła, a motywowała mnie cena jaką za nią zapłaciłam i chęć jak najdłuższej współpracy.
Ale suszarka do włosów obraziła się i zamilkła, wiec zapakowałam ją do pudełka i przez tydzień zbierałam się na odwagę, by wrócić do sklepu. Reklamacje składane w ojczyźnie nie kojarzyły mi się miło, a wręcz odwrotnie. Najpierw musiał człowiek stanąć oko w oko z ekspedientką, później z kierownikiem sklepu, a na koniec i tak wracał do domu w towarzystwie zareklamowanej rzeczy.  Kiedy więc nastał dzień mojej wizyty w sklepie, byłam naprawdę dobrze przygotowana merytorycznie do rozmowy i chyba nawet sam producent nie miał takiej wiedzy o tej suszarce. Dwie strony A5 argumentów, dlaczego powinni oddać mi pieniądze. Ponieważ kolejka do reklamacji była długa, nastawiłam się, że trochę tam postoję. Ludzie stali zrelaksowani, uśmiechali się i żartowali. Każdy inaczej reaguje w sytuacji kryzysowej – pomyślałam. Ja ze spoconymi, trzęsącymi się rękami, ledwie oddychałam. Moja kolej przyszła szybciej niż się spodziewałam a miła pani przywitała się i wyciągnęła rękę po suszarkę. W pośpiechu wyciągnęłam moje kartki A5.
Już miałam mówić i tłumaczyć, że to nie moja wina, i że naprawdę ona – ta suszarka – to sama tak padła, i że właściwie to mało używana w pudełku leżała... Właśnie otwierałam usta,  gdy usłyszałam:
„Proszę, to pani pieniądze”.
Stałam w szoku z niedowierzaniem i z rozczarowaniem.
No bo jak to tak, bez problemu? Bez  dyskusji? Bez paragonu? Bez karty reklamacyjnej?

Nie, no tego nie robi się żadnemu klientowi…

Komentarze

Prześlij komentarz