Przejdź do głównej zawartości

Polecane

Co mnie straszy w Ameryce

 Jesień w Polsce to czas wykopywania ziemniaków, oglądania kolorowych liści, zbierania grzybów i delektowania się dyniowymi przysmakami na stole. Ameryka z kolei ma inne zwyczaje i tradycje w tym okresie. Miałam nieco niepokojące doświadczenie, ucząc się o nich z pierwszej ręki. Słońce szybko zachodzi, dni są krótsze, a popołudniowe spacery często kończą się ciemnością. Tak było, gdy postanowiłam wybrać się na spacer sąsiednimi ulicami, trasą, którą znałam. Obszar był pełen niskich, wielopiętrowych domów. Kiedy spacerowałam, podziwiając liście na drzewach, nie spodziewałam się niczego niezwykłego.  Nagle, gdy zbliżałam się do domu, usłyszałam przerażający głos mówiący: „Widzę cię, nie uciekniesz mi” i tak dalej. Zaskoczona zatrzymałam się w miejscu, spodziewając się, że ktoś wyjdzie z domu. Ku mojemu zaskoczeniu dom był pokryty duchami, pajęczynami, szkieletami i innymi przerażającymi dekoracjami, a głos, który słyszałam, pochodził z upiornej zabawki przypominającej ducha. Wte...

Zakupy

Nastał taki dzień, kiedy w lodówce przywitało mnie tylko światło, a po otwarciu drzwi jeszcze długo odpowiadało mi wyłącznie echo. Wyruszyłam więc na zakupy. Lista była długa, bo produktów miało wystarczyć na tydzień. Rzuciłam się beztrosko w wir zakupów pakując wszystko do wielkiego wózka. Kręcę się tak po sklepie, porównuję ceny, sprawdzam etykiety i upewniam się, że śmietana w wielkim wiadrze to nie jogurt – jak na początku myślałam… upłynęło więc trochę czasu. W końcu umęczona pchaniem ciężkiego wózka i przerażona perspektywą lżejszego za moment portfela, ruszam w stronę kasy. I nagle ogarnia mnie przerażenie. Uświadamiam sobie, że idąc do sklepu zapomniałam najważniejszej rzeczy. I nie o pieniądzach myślę… o reklamówkach. Na szczęście w oczy rzucił mi się pusty karton po pomarańczach z Florydy więc biegnę po niego przekonana, że wielu chętnych się zaraz znajdzie by go zabrać, bo bardzo pojemny. Biorę go gdyż planuje użyć przy pakowaniu produktów. Do kasy podchodzę z zakupami, pustym kartonem, kieszeniami pełnymi woreczków z działu na warzywa i determinacją by upchać w to moje zakupy.
Miły pan wita się ze mną i zaczyna kasować produkty, wskazując ręką na wiszące obok piękne, duże i solidne reklamówki. Uprzejmie mu dziękuje i odmawiam. Upycham zakupy do kartonu po pomarańczach, ten jednak szybko się wypełnia. Pan sprzedawca kiwa głową w stronę reklamówek, ale ja nie ulegam pokusie i wyciągam woreczki z kieszeni, by dopakować resztę. Pan sprzedawca nalega, by użyć reklamówki, a ja w myślach zastanawiam się ile ma prowizji od sprzedanej torby. Niestety mimo dużego wysiłku i zaangażowania, wielka, prawie czterolitrowa butla mleka w żaden sposób nie daje się wcisnąć do woreczka. Zrezygnowana kiwam głowa w stronę reklamówek i pytam:
- „Ile kosztują?”
- „Nic, za darmo” – słyszę w odpowiedzi.
- „Co?!”
 To nie można było powiedzieć tego od razu na początku?!

Do domu wracam z zakupami i reklamówką pełną reklamówek… tak na wszelki wypadek jakby dotarła tutaj z Europy moda na płatne reklamówki.    

Komentarze

  1. Niestety już torby tylko płatne

    OdpowiedzUsuń
  2. Już gdzieniegdzie i tu kasują 😀 ale nie tak jak w Polsce

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz